26 lip 2012

Museum of the Moving Image & Filipino dinner.

W piątek Soe wziął wolne w pracy, żebyśmy mogli pojechać nad ocean, ale niestety od rana padał deszcz. Pominęliśmy śniadanie i w porze obiadowej pojechaliśmy na kanapki do Bite w East Village. Podzieliliśmy się pyszną prasowaną panini z tuńczykiem, oliwkami, jalapenos, pomidorami, czerwoną cebulą i marokańskim sosem.
Później umówliśmy się z koleżanką Soe na Queens, w Muzeum of the Moving Image. Czekając na nią rozejrzeliśmy się po tamtejszej księgarni, która była świetna, tak jak większość księgarni w tutejszych muzeach.

Muzeum poświęcone było sztuce filmowej, telewizyjnej, mediom cyfrowym, edycji, dźwięku. Poza sztuką fotografii to dla mnie chyba najbardziej interesująca tematyka, jeśli chodzi o muzea.
Znajduje się tam dużo interaktywnych rzeczy, z których korzystać mogą nie tylko dzieci, ale też dorośli. Ta skacząca w lewym górnym rogu, to ja.
W jednym pomieszczeniu można było pobawić się w dubbing. Wybiera się jedną z sześciu dostępnych scen filmowych i podkłada głos pod bohatera, a później ogląda całość. Lubię wygłupiać się mówiąc na różne sposoby/ z akcentami/ zmieniać ton głosu, albo wydawać dziwne dźwięku, więc miałam w związku z tym dużą radochę.
Podobne zdjęcie dodawałam już na blogowego Facebooka. Jedno piętro muzeum poświęcone było konkretnym filmom, m.in. Amelii.
Kosmetyki, z których korzystały aktorki podczas kręcenia filmu Sex And The City. Lewy dolny róg należał do Carrie, ale więcej nie pamiętam.
Maski też robiły wrażenie, zwłaszcza kiedy trafiłam na te, wykonane przez Ricka Bakera, geniusza w temacie charakteryzacji filmowej. W samolocie do Stanów czytałam akurat z nim wywiad w Wysokich Obcasach (nr 27, sob 7.07 str. 36). Pani Doubtfire nie należała do jego masek, ale resztę sfotografowałam chyba tylko iPhonem.
Muzeum uznałam za jedno z najfajniejszych w jakich byłam. W piątki między 16-20 wstęp jest wolny, więc polecam, jeśli będziecie w NYC.
Z Astorii pojechaliśmy do Long Island City, części Qeens blisko East River, gdzie byliśmy umówieni ze znajomymi Soe ( jego grupą od biegania) na filipińską kolację, mniam!
Nie mogłam się doczekać tego wieczoru, bo filipińskiego jedzenia nie miałam w ustach od powrotu z Filipin. Na kolacji było 11 osób, każdy zamówił jedno danie i wymienialiśmy się, żeby spróbować wszystkiego. Świetny sposób, żeby nie wydając dużo pieniędzy, spróbować wielu dań.
Przystawki w postaci filipińskich sajgonek, naleśników z warzywami i sosem orzechowym, a powyżej chicharron, smażona skóra wieprzowa, która smakuje jak prażynki. Pamiętam, że jak ostatnim razem chicharron pojawił się na blogu w czasach mojego mieszkania w San Francisco, to nie byliście zachwyceni;). Według mnie, jeśli ktoś nie widzi nic obrzydliwego w jedzeniu pieczonego kurczaka razem z chrupiącą skórką, tu w tym przypadku też raczej nie powinien się dziwić;).
Na stole najwięej było wieprzowiny, bo razem z kurczakiem to najczęściej spotykane mięso tej kuchni.

Tilapia zapiekana w liściu bananowca.

 Zamówiłam Laing, liście taro z krewetkami i mlekiem kokosowym. Zaintrygowały mnie te liście taro, bo do tej pory znałam taro przede wszystkim z deserów.
Smażone kawałki wieprzowiny podawane z octem zmieszanym z sosem sojowym.
Adobo chicken, czyli najbardziej popularne filipińskie danie było na stole najbardziej przeciętne. Na Filipinach jadłam znacznie smaczniejsze, a to nie zrobiło na mnie wrażenia.
Grillowany łosoś z sosem, który nie pamiętam czym dokładnie był.

Wszystko popijałam ulubioną wodą kokosową z kawałkami młodego kokosa, którą mogłabym pić do każdego posiłku. Na deser zamówiliśmy z Soe deser halo halo. Pewnie pamiętacie go z postów z Filipin, bo zachwycałam się nim nie raz. Kolacja była znakomita, ale akurat halo halo było średnie. Soe przyznał, że nawet w innym miejscu w Nowym Jorku jadł dużo lepsze. Pewnie przed wyjazdem będę musiała się tam wybrać. Tak czy inaczej, to był bardzo smaczny wieczór!

25 komentarzy:

  1. o tej porze oglądanie takich apetycznych zdjęć podchodzi pod masochizm! mimo wszystko uwielbiam twoje posty w których piszesz wiele o jedzeniu... nawet o tej wpół pierwszej :D

    Zuzanna

    OdpowiedzUsuń
  2. Ula:** wybieram sie tam w ten piatek w takim razie:) Dziekuje Ci bardzo,akurat moja siostra przyleciala na wakacje i probuje jej pokazac ciekawsze miejsca:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wpis!~i to muzeum! boskie!
    Moimi sąsiadami są filipini i za każdym razem gdy robią grila/impreze, zapraszają nas. miałam okazję spróbować filipińskie sajgonki i inne specjały! pyszota!

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam napisać, że ,moje największe zainteresowanie wzbudziło to podkładanie głosu, ale prawda jest taka, że to jedzenie, o którym piszesz, które fotografujesz.... ach... wymiękam... i ta woda kokosowa..... uciekam, bo wybuchnę z samej rozkoszy myślenia o tym wszystkim!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To, co piszesz, to, co fotografujesz, to, co jesz, to, jak żyjesz - to wszystko bardzo, bardzo piękne jest. Podziwiam. Pozdrawiam.
    U.

    OdpowiedzUsuń
  6. a jak sie nazywa ta restauracja?:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hi,

    Nice blog. We love it.

    We'd like to invite you as our 1st group of fashionista to join WhatIWear in a conquest to inspire the world,changing one wardrobe at a time.

    Click HERE to become a member - www.whatiwear.com
    Or check our blog at blog.whatiwear.com

    --
    Here are some members who have already joined us.
    Anastasia Siantar - brownplatform.com
    Andree Judd - avantgardien.tumblr.com
    Willabell Ong - paledivision.blogspot.com
    Marie Hamm - themavenpost.blogpost.com
    Paris & London - themadtwins.blogspot.com
    Alyssa Lau - theordinarypeoples.blogspot.com
    Nadine Drexler - whengreengrasswasyellowonpictures.com
    White Lace - whitelace.ro
    Becka Häggblom - sunshineinnorth.blogspot.com
    Michalina Z - stook-pook.blogspot.com
    Jessica C - westmountfashionista.com
    Claradevi Handriatmadja - luce-dale.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyjemnie ogląda się Twoje zdjęcia.
    Jestem w trakcie czytania Twojego bloga (od pierwszego posta :D)i widziałam, że różne rzeczy wystawiałaś na sprzedaz. Czy teraz też to robisz? Chętnie upoluję jakieś cuda z Ameryki ;p
    Jeżeli możesz prześlij mi linki do aukcji na emaila: ania.wiezowska@wp.pl

    Pozdrawiam,
    Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aktualnie nie wystawiam nic na Allegro, ale możliwe, że kupię coś w Stanach i po powrocie do PL wystawię, wtedy dam o tym znać na blogu;).

      Usuń
  9. Hej Ula.
    Czytam Twojego bloga juz od 2 lat i szczerze mowiac czuje jakbys byla moja dobra inspirujaca kumpela. W tym roku wyjechalam do USA na work&travel. Ciesze sie ze jestes w NY. Ja aktualnie przebywam w Allentown w PA. Jak podrozujesz po USA to z jakich stron korzystasz zeby znalezc jakies tanie loty? Po Europie to wiadomo: Ryan Air, pare forow. Znasz moze jakies strony tego rodzaju tyle ze amerykanskie? Wybieram sie na Floryde. Moze sprobuje pierwszy raz couchsurfingu ;). BTW, Niesamowicie byloby Cie spotkac. W sumie miejsce w ktorym pracuje jest 2h jazdy od NY. Do NY jade dopiero 17 wrzesnia i z tego co wiem Ciebie juz tam nie bedzie ;(. W sumie nie ma problemu zeby wpasc tam na jeden dzien kiedy bede miala wolne :).
    Pozdro, ciesz sie Stanami! Zycze Ci wszystkiego najlepszego i dalej rozsylam linki do
    Ciebie. Duzo moich znajomych lubi Cie podczytywac. Trzymam Kciuki, Zuza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Zuza:).
      W Stanach nie ma tanich lotów, więc na dobrą sprawę nie ma większego znacznia, które wybierzesz. Jet Blue, Delta, United, American Airlines, AirTran, Frontier (czy Virgin i Southwest na zach. wybrzeżu) mają czasami niezłe ceny, ale szans na kupienie lotu w dwie strony poniżej 100$ praktycznie nie masz. Możesz porównać ceny na skyscanner.net.
      Co do spotkania to może być ciężko, bo zostały mi 3 weekendy, z czego dwa mam praktycznie zajęte...

      Usuń
    2. Dzieki za odpowiedz. Szkoda ze nie ma tych tanich lotow. Nie wiem czy w takim razie pozwole sobie na ta Floryde, droga zabawa :)

      No trudno. :) milego pobytu w Stanach. Jak wpadne do NY przynajmniej skorzystam z Twojego przewodnika. Bardzo sie przyda :)

      Usuń
  10. hej, możesz podać orientacyjne ceny tych dań? Żadko umieszczasz ceny jedzenia, a to bardzo ważne, szczególnie dla kogoś kto chciałby odwiedzić NY i nie wydać fortuny.
    Słyszałam że restauracje tam są baaaardzo drogie.
    dzieki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko plotki, w rzeczywistości ceny w restauracjach nowojorskich często są podobne do tych polskich, nawet po przeliczeniu na złotówki. A gdyby porównać je do zarobków polskich i amerykańskich, to tu jest oczywiście dużo taniej.
      Dania główne, które widzisz powyżej kosztowały między 7 a 15$. Kanapka z pierwszego zdjęcia ok 8$. Rzadko umieszczam ceny przy daniach, ale w końcu sama nie mam grubego portfela, więc prawie wszystko co jadam w podróżach jest w rozsądnych cenach.

      Usuń
  11. panini w l.poj to PANINO :) Ola

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie było mnie 3 tygodnie a Ty widzę w NY :)) Musze nadrobić zaległości postowe! Chce do tego muzeum! I znowu przez Ciebie marzy mi się NYC :P Może kiedyś mi się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  13. jesteś stworzona do życia w NYC. Czytałam Twoje posty, gdy byłaś au pair potem przez wydarzenia losowe nie mogłam i znów trafiłam na Twój blog... Uwielbiam Cię czytać szczególnie, gdy przebywasz w NYC, nie wiem czy to miejsce ma to do siebie, czy Twój sposób pisania ;)
    Pozdrawiam!
    Aniakuba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, fajnie byłoby tu jeszcze kiedyś pomieszkać:). Dzięki za wszystkie komplementy!:*

      Usuń
  14. fascynuje mnie Twój blog niesamowicie. niewiele jest tak młodych osób, którym udało się zwiedzić taki kawał świata! gratuluję determiacji i dążenia do spełniania marzeń!
    byłaś może kiedyś w chicago? jeśli nie - zapraszam serdecznie. z przyjemnością zaoferuje nocleg i przewodnik po miescie!
    justyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło! Byłam w Chicago rok temu, ale nie zwiedzałam dużo, bo byłam tam przede wszystkim na festiwalu Lollapalooza. Strasznie chciałabym się na niego wybrać ponownie (zaczyna się zresztą za kilka dni), więc dziękuję za oferte i w razie czego jakoś spróbuję Cię tu znaleźć ;)). Pozdrowienia!

      Usuń
  15. Wiesz, ze moglysmy sie mijac gdzies na tym targu na Williamsburgu...?;D tez wlasnie probowalam tych pysznosci...^^ szkoda ze Cie poznalam jezeli przechodzilam obok Ciebie...;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ochh szkoda! Byłoby super, gdybyś spotkała mnie na targu i podeszła :D.

      Usuń
    2. Jeszcze nic straconego moze sie gdzies spotkamy...^^ jeszcze jestem tu poltora tygodnia...;)

      Usuń